NADSZEDŁ WRZESIEŃ Z PANIĄ JESIEŃ

Przyszedł wrzesień, a razem z nim jesień, zrobiło się zimno, automatycznie dni stały się pochmurne, szare, deszczowe i…niestety coraz krótsze…

Mieszkałam u Sissel, więc miałam blisko do pracy, do studia chodziłam pieszo, a jak było coś do roboty u Geira, to po prostu zawoził mnie do swojego warsztatu autem. Nie byłam zatem narażona na marznięcie podczas chłodnych transferów ;). Czuć było w powietrzu, że ciepło lata już nie wróci…

Dni snuły się powoli, a pogoda nie za bardzo zachęcała do wędrówek. Z nieba siąpił deszcz, góry spowite były gęstą mgłą, a zimne, morskie powietrze przedzierało się aż do szpiku kości. Siedziałam głównie w pracy i w domu, wychodząc czasem nad chłodny fiord, czy na spacer do lasu, by już zupełnie nie zasiedzieć się w czterech ścianach.

Odkrywałam pobliskie, leśne ścieżki, gdzie znajdowałam mnóstwo przeróżnych grzybów, podziwiałam skradziony przez mgły brak krajobrazu 😉 i mały, pobliski strumyk, który związku z deszczową pogodą rozrósł się do rozmiarów rwącej rzeki.

Pewnego poranka wyszłam ze swojego pokoju, zeszłam po schodach na dół, a tam słyszę znajome głosy dobiegające z telewizora :P. Przekroczyłam próg salonu i widzę taki obrazek: Sissel z Heiką siedzącym jej na kolanach, oglądają w TV bajki, ale nie byle jakie bajki! Jakie było moje zaskoczenie, gdy na ekranie pojawił się nasz BOLEK I LOLEK <3!!! Ojczysty akcent, na dobry początek dnia. O dziwo Sissel wiedziała, że bajka pochodzi z Polski i oznajmiła, że Heika bardzo ją lubi. Jak miło :). Usiadłam z nimi, odpaliłam „swojego” (podarowanego mi na czas pobytu w Mørsvikbotn) laptopa, przygotowałam herbatę i wspólnie oglądaliśmy polskie bajki mojego dzieciństwa, które przeżywały swą drugą (albo którąś w sumie z kolei) młodość, tym razem na dalekiej północy :).

I tak rozmowa zeszła na bajki. Jako, że w całej Skandynawii wszyscy uwielbiają Maminki (w końcu pochodzą one z Finlandii, a Sissel ma pełną szafkę kubków i talerzy z wizerunkami bohaterów Muminków :)), pochwaliłam się naszą polską ekranizacją „Opowiadań Muminków”. Bardzo jej się spodobała, ale widziała już kiedyś tę bajkę, tylko nie wiedziała, że jest ona akurat polskiej produkcji :). Ach, Muminki <3… I tak całe przedpołudnie wpędziłyśmy na bajkowych wspominkach :).

Żeby nie popaść w marazm, te szare i ponure dni trzeba było czymś wypełnić. Jako, że Sissel jest artystką (całe szczęście, że trafiłam do artystycznie uzdolnionej rodziny, napiszę o tym w osobnym poście :)), pisze i ilustruje książki i prowadzi warsztaty plastyczne dla dzieci, to ma całkiem szeroką wiedzę i spory asortyment materiałów, by stworzyć coś rozwijającego i nie umrzeć z nudów ;P.

Kiedyś zauważyłam u niej na biurku pięknie, własnoręcznie wykonane albumy. Już wtedy wiedziałam, że też chcę taki mieć :)! W przerwie w pracy poprosiłam, żeby nauczyła mnie robić takie cuda. Oczywiście się zgodziła i przez następne dni, w wolnych od pracy chwilach, wycinałam kartki i kartony, odmierzałam sznurki, szukałam wyjątkowych artefaktów i uczyłam się pleść różne sploty wykańczające grzbiet księgi, kleiłam i podklejałam papiery, aż w końcu stworzyłam mój własny, wymarzony, naturalny, ekologiczny album i zeszyt.

Poza tym w dalszym ciągu wycinałam ozdoby na świeczki :).

U Geira natomiast tym razem pracowałam nad drewnianymi literkami, które miały zostać użyte w pewnym tajemniczym przedsięwzięciu. Otóż, Sissel napisała książkę dla dzieci o alfabecie i właśnie z tej historii wzięty był literkowy pomysł. A co dalej się z tymi literkami działo, to nawet mi się nie śniło, że się przydarzy ;)…

Pracy było z nimi od groma. Najpierw trzeba było je wyciąć, czym zajął się Geir, później wygładzić i wypolerować papierem ściernym, następnie natrzeć olejem, a co poniektóre pomalować, co już było moim zadaniem. Czyli znów miałam coś do roboty :). Nieźle się w tej Norwegii podszkoliłam w stolarstwie i pracy z drewnem, kto by przypuszczał ;).

W taki oto sposób, literki były gotowe do działania i wieszania ;). A jakiego i o co chodzi? O tym dowiecie się już niebawem, zdradzę Wam jednie, że zostały iście książęco przyjęte ;).

Martyna Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *