ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH…

Jak dobrze spędzić święta w domu, pośród bliskich :). Ale zaraz zaraz, nie tak szybko. Święta, świętami, ale przed i po świąteczna przerwa do czegoś zobowiązuje ;). Co prawda, ja to już od dawna nie mam stałej pracy, gdzie moje dni wolne uzależnione są od czerwonych numerków w kalendarzu, ale czemu nie poodwiedzać znajomych rozrzuconych po kraju :). A i zachciało mi się pojeździć po piotrkowskich okolicach i nacieszyć się pięknem przyrody. Złożyło się również, że odwiedził mnie mój norweski towarzysz, więc czemu nie pokazać mu fajnych polskich miejscówek. W Norwegii na bank tego nie mają ;)!

Jak pomyślałam, tak też zrobiłam.

Przed świętami odwiedziliśmy zatem Izę, Tymona i piękny Wrocław. Łaziliśmy po rynku i Ostrowie Tumskim, natrafialiśmy na krasnoludki, podziwialiśmy architekturę, rzekę, miliony wysepek i budzącą się pomału do życia przyrodę.

IMG_5201

IMG_5208

IMG_5219

IMG_5246

IMG_5256

DSC_1091

Po zwiedzaniu i łażeniu zasłużyliśmy na doskonały odpoczynek w postaci wieczoru pod znakiem planszówek. Ach! Jak ja kocham grać w gry <3! Komputerowe to swoją drogą, ale planszówki mają swój wielki czar i dar jednoczenia, albo i też skłócania ludzi ;). (Tak się złożyło, że weekend przed Wrocławiem, byłam u przyjaciół w Warszawie i też graliśmy w grę – Osadnicy z Catanu. Zdecydowanie polecam – emocje gwarantowane:)).

Wrocław ugościł nas natomiast ciężkim wspinem na K2 i budowaniem torów dla europejskich pociągów ;). Śmiechu było co nie miara :D. I tak oto umarłam na szczycie K2, rozbiłam namiot na śnieżnej półce i wybudowałam tysiące kilometrów tras kolejowych ;).

W piątek już trzeba było szykować się do świąt. I tak oto pożegnaliśmy Wrocław i ruszyliśmy do Piotrkowa.

I się zaczęło… Jedzenie, jedzenie, jedzenie. Jajka, chrzany, ciasta, rzeżuchy, wegetariańskie żurki (kochana mama specjalnie dla mnie przygotowała <3) Uff… Ale ileż można siedzieć przy stole… Ludzie :P.

Dlatego też, korzystając z ładniejszej pogody, w lany poniedziałek udaliśmy się na małą wycieczkę. Ja, mama, Norweg i pies :P.

Daleko nie jechaliśmy, bo raptem pół godzinki, w okolice Tomaszowa Mazowieckiego, do Rezerwatu przyrody Niebieskie Źródła. Miasta miastami, ale przebywanie pośród drzew, wody i łabędzi to to, co Martyna lubi najbardziej :).

Rezerwat leży w dolinie rzeki Pilicy i jest o tyle ciekawy, że można w nim zobaczyć przepiękne źródła krasowe, o malowniczym, błękitnym zabarwieniu, wybijające z dna rozlewiska.

Z mądrych rzeczy, idąc za wikipedią, można się dowiedzieć, dlaczego owe źródełka mają taki kolor i czemu są tak wyjątkowe. „Ich urok polega na tym, że woda wybija z dna piasek, który widziany przez taflę wody posiada niepowtarzalną, zieloną barwę o różnych odcieniach, zależnie od warunków pogodowych i kąta padania promieni słonecznych. Czysta woda z wapiennych źródeł pochłania promienie czerwone, a przepuszcza odbite od dnia niebieskie i zielone, które można obserwować.” (źródło: wikipedia.pl)

DSC_2906

IMG_5266

IMG_5271

IMG_5291

IMG_5329

IMG_5348

IMG_5368

IMG_5425

IMG_5444

Na terenie parku można też podziwiać wiele gatunków ptaków, dla których obszar stanowi schronienie.

Obeszliśmy rozlewisko dookoła podziwiając piękno lasu i spokój. Na wstępie mama zakupiła tradycyjnie obwarzanki, co by polskiej, odpustowej tradycji stało się zadość :D. I tak szliśmy i jedliśmy, i szliśmy i jedliśmy, żeby czasem za bardzo nie zgłodnieć w tym świątecznym obżarstwie :P.

IMG_5481

Jak było dużo ludzi przy samych źródłach, tak niewiele osób zagłębiało się w las, by obejść kompleks dookoła. Pięknie tam! Dziko, cicho, naturalnie. Słuchaliśmy śpiewu ptaków budzących się na wiosnę. Podziwialiśmy działalność bobrów, które to oprócz budowy niezliczonej ilości tam i żeremi, przygotowywały się chyba na inwazję wampirów, gdyż las usłany był drewnianymi, zaostrzonymi kołkami wyrastającymi z ziemi. No jak nic broń na wampira ;).

DSC_1322

IMG_5487

IMG_5498

IMG_5500

IMG_5518

Rezerwat jest przepiękny. Wyrastające z wody drzewa, wyglądają jak las namorzynowy (nie trzeba lecieć na drugi koniec świata, by zobaczyć coś niesamowitego :)). Uroku dodają wszechobecne łabędzie i kaczki, które ożywiają krajobraz.

IMG_5368

IMG_5450

IMG_5463

IMG_5472

IMG_5329

IMG_5348

Wspominałam, że zabraliśmy ze sobą na spacer również psa. Moja jamniczka – Sati, była chyba największą atrakcją parku. Musiała zajrzeć do każdej norki, wleźć do wody, by wygrzebać ten jedyny, niepowtarzalny kamyk, czy też wykopać dołek w czarnej ziemi i ten kamyk tam sobie podkopywać. Po tym wszystkim wyglądała jak mały prosiaczek umorusany w błocie. Ale za to jaki szczęśliwy ;)!

Jakby tego było mało, to odważna chciała zaczepiać łabędzie, które nie dały sobie w kaszę dmuchać i zaraz na nią naskoczyły, wyciągając do niej długie szyje i chcąc ją uszczypnąć w ten ciekawski pyszczek, albo ubłoconą dupkę ;). Ta natomiast, nie bardzo wiedziała o co tym łabędziom chodzi, bo ona przecież najzwyczajniej w świecie chciała je POWĄCHAĆ, a te od razu panikują…  Śmieję się trochę, nie pozwalałam jej atakować żadnych ptaków :). Ale i my, i ona, i wszyscy ludzie podziwiający niebieskie źródła mieli nie lada ubaw z mego psa :P. No już taka jest, śmieszna :).

DSC_1244

DSC_1235

IMG_5312

IMG_5337

Snapchat-1587616145304453092

Pogoda była przepiękna, choć jeszcze nie za ciepło, ale na pewno cieplej niż w Norwegii (cóż… mi po pobycie w Norwegii wszędzie teraz ciepło w Polsce ;)).

Niestety trzeba było się zbierać, by odwiedzić resztę rodzinki i uzupełnić puste miejsce w żołądkach (w końcu udało nam się odrobinę zgłodnieć ;)). Ach… święta… 😛

Plan był dość napięty. Już we wtorek jechaliśmy nad morze. Jednak, przedostanie się z centrum Polski na północ to nie lada wyzwanie. Najlepiej byłoby stopem, ale niestety czas nas gonił.

Zatem podróż wyglądała tak:

Piotrków Trybunalski (1h jazdy do Łodzi) -> Łódź (przeczekanie kilku godzin na OFF Piotrkowskiej) -> o 22:30 Poslki Bus do Gdańska (5h30min jazdy) -> 3:20 – 4:30 przeczekanie na dworcu w Gdańsku na SKMkę -> 4:30 SKM do Lęborka (1h40min jazdy) -> przeczekanie około godziny na dworcu w Lęborku -> 7:00 autobus do Łeby (1h jazdy).

Czyli łącznie wyszło niecałe 10 h jazdy z Piotrkowa Trybunalskiego do Łeby. Masakra! Byliśmy mega zmęczeni! Ale co tam :P. Jesteśmy nad morzem <3! Jupi :)!

W Łebie udało mi się znaleźć na couchsurfingu Bartka, który przygarnął nas na nockę, a że był bardzo pomocny, to nie dość że odebrał nas z jednego zadupia (gdyż pojechaliśmy autobusem odrobinę za daleko na koniec drogi, gdzie nie było już niczego :P), to jeszcze pokazał nam fajne miejscówki w Łebie, podwiózł pod wejście na wydmy, nakarmił nas pysznym jedzonkiem, odebrał mokrych i zmarzniętych z 10 kilometrowej przechadzki plażą i znalazł wieczorem czas, by z nami wyjść i napić się wina przy szumie rzeczki.

Ale wracając do początku. Przyjechaliśmy do Łeby, zmęczeni, niewyspani, pogięci po nocce w milionie różnych środków transportu. Bartek oznajmił, że chętnie nas obwiezie autem po okolicy. Pokazał nam więc jezioro Sarbsko i co ciekawsze miejsca w Łebie.

IMG_5537

Później zaprosił na pyszne śniadanko, które pokrzepiło nas po długiej i męczącej podróży. Po jedzeniu zabrał nas pod wejście do wydmowego parku i pojechał załatwiać swoje sprawy.

Wydmy Ruchome są ewenementem przyrodniczym Słowińskiego Parku Narodowego i unikalną atrakcją turystyczną. Położone są miedzy jeziorem Łebsko, a morzem. Powstały z akumulacji piasku wyrzucanego na brzeg przez fale morskie. Piasek osuszany przez wiatr i słońce , wywiewany silnymi wiatrami w głąb lądu tworzy wysokie wydmy (od 30 do 40 m wysokości) z najwyższą czterdziestodwumetrową Wydmą Łącką. Siła działania wędrującej wydmy jest ogromna, bowiem zagraża ona roślinności i zasypuje wszystko co napotyka na swej drodze. Jej moc zależy od siły wiatru, wysokości stoku , czoła wydmy i ukształtowania terenu. Ruchome piaski tworzą przepiękny pustynny krajobraz, unikatowy w Europie, zwany często polską Saharą. Wydmy powstają z morskiego, pozbawionego próchnicy piasku, mają biały kolor. (dzięki za tak mądre słowa www.leba.pl)

Na wydmie Łąckiej można też podziwiać martwy las. Tworzą go zasypane drzewa, którym widać jedynie wierzchołki, i niestety nie miały szans z pustynnym żywiołem i oddały swe życie w objęcia napierającego piasku.

Wjazd do parku w tym okresie jest akurat darmowy, ale można było przejechać się pod same wydmy meleksem, za którego już oczywiście pobierano opłaty… Pogoda zapowiadała się średnio, po południu miało padać, a i za ciepło też nie było, no i wracać mieliśmy 9 km plażą do Łeby, więc zdecydowaliśmy przejechać się elektrycznym pojazdem przez las.

Strasznie nas wywiało podczas jazdy. Zimno jak nie wiem. Po lewej stronie ciągnęło się trzecie co do wielkości w Polsce jezioro Gradno, po prawej zaś las, a zaraz za lasem plaża i morze. Nic dziwnego zatem, że wiało z każdej strony. Ale za to las pięknie pachniał i budził się pomału z zimowego letargu. Nawet udało nam się spotkać na drodze orła, który zobaczywszy nas, szybko odleciał w swoją stronę i ślad po nim zaginął. Olbrzymie ptaszysko!

Dotarliśmy do wydm. I o dziwo tu tak jakby cieplej, teren bardziej osłonięty od wiatru  i nawet słońce wyjrzało zza chmur i pojawił się skrawek niebieskiego nieba :). Cudownie!

DSC_1403

IMG_5543

IMG_5547

IMG_5553

IMG_5557

IMG_5559

IMG_5565

Przeszliśmy wyznaczonym szlakiem na wydmy, podziwialiśmy piękne, pustynne formacje i wkurzaliśmy się na ludzi, którzy chcąc udowodnić sobie, lub komuś, że i tak przejdą za ogrodzenie, niszczyli nieskazitelny wydmowy kadr ścieżką swych ciężkich kroków ;/. Ach, ludzie, co zrobić, nie przetłumaczy się niektórym. Gdy weszliśmy na wydmy, byliśmy sami, więc mogliśmy nacieszyć się spokojem, słońcem i otaczającymi nas krajobrazami. Niestety chwilę później przyszła zgraja hałaśliwych turystów, którzy nie patrząc na ogrodzenia wleźli na teren, gdzie nie powinni i nie było już szans, by sfotografować pustynne, osamotnione miejsce… Na szczęście jak szybko przyszli, tak szybko im się znudziło i poszli na plażę ;).

IMG_5562

IMG_5568

IMG_5586

IMG_5583

IMG_5580

IMG_5575

IMG_5574

IMG_5588

IMG_5599

IMG_5617

IMG_5619

Z ręką na sercu polecam każdemu taki spacerek :).

Po wydmach udaliśmy się w drogę powrotną wzdłuż morza, plażą. Pogoda się zmieniała, widać było ciemne chmury na horyzoncie… I tak oto, czekał nas 8 kilometrowy spacer morskim wybrzeżem.

Uwielbiam być nad morzem, słuchać szumu fal, wdychać morskie powietrze, czuć na twarzy morską bryzę!

DSC_1497

Szliśmy więc szukając fajnych kamieni, natrafiając na „ruchome wodne piaski”, powalone konary drzew, słuchając fal i ciesząc się ze słońca. Szliśmy i szliśmy, ale kilometrów jakby w ogóle nie ubywało. Wydawało się, że spokojnie przeszliśmy już połowę drogi, a tu znak: 1 km do wydm… No chyba żarty :D!

Pogoda zaczęła się zmieniać, najpierw niebo jeszcze bardziej się zachmurzyło, później lekka mżawka i… większy deszcz… Na szczęście przelotny, więc nie było tragedii.

Szliśmy i szliśmy… 3 km od wydm… 5 km od wydm… no jeszcze trochę… na horyzoncie widzieliśmy cypel portu, który w ogóle nie był bliżej… W pewnym momencie minęliśmy zjeżdżalnie wodną (port był nadal w tej samej odległości :P) i chyba wpadliśmy do jakiejś innej czasoprzestrzeni, innego wymiaru, bo parę minut później dotarliśmy do portu!

Koniec wycieczki! Deszcz lał już mocniej, ale jak to być nad morzem i nie zamoczyć przynajmniej nóg. I tak oto wleźliśmy do lodowatej, okrutnie zimnej wody. Już po paru sekundach po wejściu do morza stopy aż bolały z zimna i odmawiały posłuszeństwa. Ale w końcu udało się zrobić zdjęcia. Kąpiel w morzu uwieczniona;).

DSC_1511

DSC_1518

DSC_2984

IMG_5639

Wychodząc z plaży napotkaliśmy dziwne zjawisko. Otóż… na brzegu cypelka ustawiona była w rzędzie cała zgraja wędkarzy, którzy to wyławiali tonami śledzie. Chyba nigdy nie widziałam takiej rzezi na raz. Owszem, czasem jem ryby, głównie te, które sama złowię, ale wtedy jest to jedna ryba, którą traktuję z szacunkiem, dziękuję jej za oddane dla mnie życia.

IMG_5644

A tu istne szaleństwo, wędka z kilkoma haczykami, wrzucana do wody, po sekundzie wyjmowana, na haczykach zawieszonych kilka śledzi. Większość wędkarzy zrzuca ryby do wiadra, nie przejmując się tym, w jakich męczarniach one umierają, uderzając o dno wiadra lub o ziemię… duszą się… wydają ostatnie tchnienia… Przykre :(… Szybko musiałam opuścić to miejsce…

Bartek odebrał nas z portu, wróciliśmy do niego, i… poszliśmy spać :P. Wieczorem wylegliśmy na miasto przejść się i zobaczyć co dzieje się „na mieście”, tzw. przez Bartka Sileni Hill ;).

Rano ruszyliśmy w dalszą podróż, do mojej kompanki podróży po Albanii – Ani, tym razem do Sopotu :). Ania pracowała do 23, więc zorganizowaliśmy sobie czas w sopockim, lansiarskim zakątku ;).

IMG_5689

DSC_2999

101

Byliśmy na molo (które od mojej ostatniej wizyty znacznie się zmieniło!), łaziliśmy po plaży, aż doczekaliśmy się 23 :). Ania zawiozła nas do siebie do domu, do Gdańska, i tam zalegliśmy.

Rano Norweg wrócił do Lodowej Krainy, a my ruszyłyśmy na rowerową przejażdżkę na plażę. Wywiało nas potężnie, ale jazda pierwsza klasa :)!

IMG_5696

IMG_5699

Wieczorem spotkałyśmy się jeszcze z jedną koleżanką z obozu medytacyjnego, na którym to wszystkie się poznałyśmy, i gadałyśmy do późnej, późnej nocy.

I  zakończyła się świąteczna wyprawa ;).

Martyna Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. grazyna
    11 maja 2017
    Reply

    Martyniu twoja ciotka daje wreszcie znak w internetowej czasoprzestrzeni!!Z duZym zainteresowaniem przeczytałam o twoich wyprawach( mimo że wcześniej już slyszałam o tych przeżyciach bezpośrednio z twoich ust) i stwierdzam że masz talent, ponieważ opis wypadu na ruchome piaski jest niezwykle plastyczny i emocjonujący, a ostatni epizod jeszcze raz zmusił mnie do weryfikacji moich poglądów- do karpia, którego nie tykam od 2014 roku dołącza teraz śledź bałtycki!Niech się gonią ci bezduszni wędkarze!

    • Martyna
      11 maja 2017
      Reply

      Oo, jakże mi miło Cię tu widzieć :)!
      Cieszę się, że podobały Ci się moje szalone przygody :).
      Niestety, dla bezdusznych wędkarzy liczy się tylko kasa, kasa…
      Wpadaj częściej :). Buziaki :)!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *