WSZYSTKO CO DOBRE, SZYBKO SIĘ KOŃCZY…

Wszystko co dobre, niestety szybko się kończy. I tak oto nastał ostatni dzień na Værøy. Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, bo chwilę po 9. Słońce ukryte było za gęstą mgłą i zrobiło się chłodno. Cóż. Dobra pogoda na pożegnanie wyspy. Nie będzie żal opuszczać tego pięknego miejsca.

Niby humory wszystkim dopisywały, ale jednak atmosfera stała się cięższa. Wizja tego, że trzeba się pożegnać i pójść dalej swoją drogą chyba każdemu wisiała już w głowie…

Część ekipy wyjechała wcześniej i zostały po nich jedynie wspomnienia i ugnieciona trawa po namiotach. Trochę smutno było. Świadomość, że zaraz wszyscy się rozjedziemy w swoje strony była trochę przygnębiająca, a  i nawet pogoda jakby smuciła się z nami.

Zasiedliśmy przy naszym centrum dowodzenia. Znów zrobiliśmy niczego sobie śniadanko – jajka sadzone z chlebkiem i masłem orzechowym :)! Pyszne!

IMG_7893

Ubraliśmy się, spakowaliśmy plecaki, złożyliśmy namioty, wpakowaliśmy wszystko do wiśniowego busa i trochę bezdomni, przeszliśmy się jeszcze ostatni raz po wyspie.

Koło 14 pojechałam z Øysteynem i Kjetelem odwieźć Amandę i Kristophera, na helikopter transportujący ich do Bodø. Zdążyliśmy wyjechać za pierwszy zakręt z festiwalowego zakątka, a tu nagle pogoda zmieniła się z mglistej i zimnej szarówki, na słoneczną, upalną i klarowną. Na horyzoncie widać było jedynie ścianę mgły. A przed nami i za oknami błękitne niebo, lazurowa, przejrzysta woda w morzu i kręta droga prowadząca do miasta.

IMG_7916

IMG_7917

IMG_7920

IMG_7921

IMG_7925

Dotarliśmy na miejsce. Upał stał się nie do zniesienia. Na szczęście w aucie były już wszystkie bagaże, więc szybko zmieniłam spodnie z długich, na krótkie ;). Zaczęliśmy też głodnieć, dlatego wyjęliśmy chleb i warzywa i… wiórki kokosowe, które odkryłam w kieszeni mego plecaka, przy wyjmowaniu krótkich spodenek. I tak oto posililiśmy się kanapkami pomidorowo – ogórkowo – kokosowymi 😀 Mmm… Delicje ;)! Hehe :P.

Pożegnaliśmy naszych towarzyszy, spotkaliśmy jeszcze dwójkę znajomych z dwoma maleńkimi psiakami :P. Dziewczyna trochę zakręcona była na ich punkcie i traktowała Chihuahuy jak dzieci, albo i jeszcze troskliwiej ;). Hehe.

IMG_7907

IMG_7910

IMG_7914

Miejsce było dość specyficzne. Przy porcie ustawionych było bardzo wiele drewnianych stojaków. Okazało się, że służą one do suszenia ryb, a dokładniej dorszów, tzw. tørrfisk albo inaczej klippfisk.

IMG_7912

IMG_7913

Jak wyczytałam w wikipedii:

„Pod koniec kwietnia ponad 400 000 m² Lofotów pokryte jest suszącym się na żerdziach dorszem. Rocznie ponad 16 milionów kg dorszy zostaje wysuszone na Lofotach.

Technologia produkcji sztokfiszy polega na usunięciu głowy, rozcięciu wzdłuż i wypatroszeniu ryb, a następnie suszeniu ich na wolnym powietrzu w niskiej temperaturze. Tak przetworzona ryba traci około 80% swojej masy, a gotowa zawiera około 80% białka.

Przed spożyciem sztokfisze należy ubijać młotkiem do mięsa, a następnie przez kilka dni moczyć, zmieniając wodę 2 razy dziennie. Tradycyjnie Norwegowie spożywają sztokfisze tylko raz do roku – na święta Bożego Narodzenia, ale produkt często eksportowany jest do krajów śródziemnomorskich jako główny składnik tradycyjnej potrawy „bacalao”.” (źródło www.wikipedia.pl)

Dość drastyczne zasady przygotowywania potrawy…i dość sporo ryb suszonych jest w całej północnej Norwegii i na Lofotach. Szaleństwo trochę…!

Ale wróćmy do wyspy :). Drewniane stojaki otoczone fioletowymi kwiatami łubinu  nadawały miejscu oryginalny wygląd.

Podczas powrotu, widoki znów nas rozpieszczały, ale na horyzoncie w dalszym ciągu wiła się ściana mgły… pewnie w miejscu festiwalu nadal szarówka i chłody ;).

IMG_7924

IMG_7927

IMG_7928

IMG_7930

Na szczęście, gdy wróciliśmy, słońce przepędziło mglistą zasłonę i krajobraz osnuty był jedynie lekką mgiełką, przez którą usilnie przedzierały się ciepłe promienie :). Widok bardzo majestatyczny <3!

IMG_7934

IMG_7935

IMG_7938

IMG_7940

IMG_7942

Połaziłam jeszcze trochę po okolicy, by nacieszyć się widokami i pożegnać z tą wspaniałą wyspą… podziękować za całe dobro, które mnie tu spotkało :).

Chłopaki grali w szachy, a reszta ekipy ładowała manatki do busa… Wróciła do nas Marthe :), a i jeszcze kilka nowych osób postanowiło wracać z nami.

Niestety czas nas gonił… Szybkie siku przed wyprawą i o 18 ruszyliśmy do portu, a ja w dalsze nieznane…

IMG_7936

Ugadałam się z ekipą, że tak jak poprzednim razem ukryję się na tyłach busa, by nie płacić za prom. Za mym pomysłem poszedł jeszcze jeden chłopak, który dołączył do drużyny i tak oto mieliśmy plan ;).

Po 20:00 dojechaliśmy do portu. Przed wjazdem na prom ja i kolega ukryliśmy się na tyłach pod śpiworami, kocami, skórami i innymi bambetlami, by tylko nie było nas widać. Uff, jak było gorąco i niewygodnie kucając pod stertą łachów :D!

Plan się powiódł, poszło jak z płatka :)! Gdy usłyszeliśmy metaliczne stuk tuk, stuk tuk, wiedziałam, że wszystko ok. Teraz tylko czekać na znak i wychodzimy ze schronu ;).

I tak się stało. Wywołano nas, a my wygramoliliśmy się spod sterty wszystkiego i udaliśmy się na pokład. Zabraliśmy trochę jedzenia i śpiwory, bo w końcu przed nami cała noc przeprawy z przesiadką w Moskenes… A tam znów przecież trzeba się ukryć ;).

Zajęliśmy fotele na dziobie, usadowiliśmy się wygodnie i odpoczywaliśmy i szamaliśmy. Trochę się zdrzemnęłam, trochę podziwiałam widoki, które pojawiały się w oknach. Pięknie :).

IMG_7946

IMG_7949

IMG_7958

Sunęliśmy gładko przed morze i z minuty na minutę byliśmy coraz dalej od Værøy…

Koło 22 słońce schowało się za góry, a my musieliśmy się ewakuować i przesiadać na inny prom. No to co? Jeszcze raz pakujemy się pod stertę miliona rzeczy, by nikt nas nie wyhaczył. Udało się! Jesteśmy na stałym lądzie – w Moskenes.

IMG_7962

IMG_7963

IMG_7965

I co teraz… Nuda na maksa, wszyscy mega zmęczeni, chłodno i słońca brak… Była 22:30… Kjetel i mój kompan od chowania się, zgarnęli śpiwory i legli na trawie, by się przespać. Ja trochę pokręciłam się to tu, to tam, ale w porcie nic ciekawego  nie znalazłam, tylko zmęczonych midnightsunowiczów i miliony aut :P. Pogadałam trochę ze znajomymi, a to ległam w aucie i się zdrzemnęłam, a to się gdzieś przeszłam z nudów. I tak oto udało się dotrwać do 24:00…

IMG_7967

IMG_7972

IMG_7974

IMG_7978

IMG_7986

IMG_7987

Nagle większy zgiełk. Słychać, że coś się dzieje, ktoś włącza silnik. No to chowamy się! I kurde, to było najgorsze co mogliśmy zrobić, ponieważ ukryci pod milionami wszystkiego nie trafiliśmy w dobrą godzinę i czekaliśmy tam z dobre półtorej godziny… I dupa.

Na szczęście udało mi się tak wkomponować w otaczające mnie plecaki i śpiwory, że nawet wygodnie zaległam i poszłam spać :P. Wreszcie ruszyliśmy!!! Uff… Już nie mogłam się doczekać, kiedy rozprostuję nogi :)!

W ciemnościach egipskich słyszę najpiękniejszy dźwięk na świecie ;)! STUK TUK, STUK TUK! Jesteśmy na promie! Juhuu!

Znów zaparkowaliśmy w promowych pokładach. Wygramoliliśmy się ledwo z bagażnika i dziękowaliśmy, że nasze męczarnie już się skończyły ;)! Zabraliśmy śpiwory i reklamówki z jedzonkiem i ruszyliśmy na górny pokład. Zajęliśmy ponownie przednie fotele na dziobie i zalegliśmy na nich wymęczeni.

I tak siedzę sobie na fotelu, w pół śnie, pół ogarnianiu widoków z okien i słyszę z głośników kapitana, który oznajmia, że właśnie mijamy stado wielorybów, które płyną przed nami. TAK! WIELORYBY <3!!! Marzenia same się spełniają, zanim zdążę je wypowiadać ;). Biegnę jak głupia do okna, by je zobaczyć! Są! Piękne, wielkie cielska sunące w morskich falach <3!

I tak oto pierwszy raz widziałam wieloryby :)! Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo szybko zanurkowały pod wodę, ale w pamięci mam zrobione najlepsze zdjęcie, a raczej wyryte wspomnienie :). WSPANIALE!!!

Wróciliśmy na miejsca, ale ile można usiedzieć na fotelu, gdy w oknach widać zbliżający się wschód słońca :P. Niebo zaczęło przybierać bardziej czerwone kolory, więc postanowiłam wyjść na pokład i podziwiać piękno budzącego się dnia. Wzięłam pod pachę aparat, dołączył do mnie Øysteyn i razem ruszyliśmy na górę.

Przebrnęliśmy przez pomieszczenia, jedne, drugie, inny górny pokład, jakiś bar, schody…i wreszcie są! Drzwi prowadzące na świeże powietrze. Szarpię za klamkę. Zamknięte… Szarpię jeszcze raz! Coś się ruszyło. Otworzyłam! A tu nagle owiewa mnie przeraźliwie lodowaty wiatr. Jakbym otworzyła bramy lodowego królestwa :D! Masakra! Ale widok zapowiadał się wart zachodu, więc wyszliśmy na zewnątrz. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, ale co tam :P.

Chwilę przed 3 słońce zaczęło wychylać się zza górskich szczytów na horyzoncie. Jej, cóż to były za widoki. Ogromny, czerwony, słoneczny dysk pojawiał się na widnokręgu. Coraz większy i coraz bardziej czerwony, żarząca się gorącym światłem nasza piękna gwiazda.

IMG_7995

IMG_8009

IMG_8010

IMG_8017

Co może być piękniejszego niż wschody i zachody słońca <3! Najcudowniejszy, darmowy spektakl, jaki funduje nam codziennie Matka Ziemia, a nie wszyscy potrafimy to docenić. Fajnie, że mama nauczyła mnie dostrzegać piękno, w tak niby przyziemnych, a jednak najpiękniejszych zjawiskach i rzeczach na naszej Ziemi (dzięki MAMO <3)!

IMG_8026

IMG_8050

IMG_8053

IMG_8064

IMG_8072

IMG_8077

IMG_8078

IMG_8085

Wytrzymaliśmy na podkładzie około 20 minut i więcej już nie dało rady. We znaki dawało się też zmęczenie, więc udaliśmy się na nasze miejsca i poszliśmy spać.

Prom gładko sunął po morzu i ani się obejrzałam, a już spałam. Obudziłam się chwilę przed wysiadaniem. Do portu w Bodø przybijaliśmy około 4 rano (cóż… za długo to nie pospaliśmy :D)..

Zeszliśmy na dół, władowaliśmy się już ostatni raz do busa, my w bagażniku okryliśmy się śpiworem i wyjechaliśmy bezproblemowo z promu.

Pogoda była piękna. Z Bodø udaliśmy się do Fauske i tam mieliśmy się rozdzielić. Ja jadę dalej na północ, a reszta ekipy do domów w Oslo. Ale mamy jeszcze godzinę wspólnej drogi, więc jeszcze się cieszymy, śmiejemy, gadamy :)!

Droga minęła bardzo szybko… zdecydowanie za szybko! Po 6:00 zajechaliśmy na stację benzynową, która usytuowana była przy drodze prowadzącej na północ (jedynej autostradzie, pamiętnej E-6 ;P).

Wszyscy wylegli z wiśniowego busa by mnie pożegnać. Uściskaliśmy się, obiecaliśmy pozostać w kontakcie, pożegnaliśmy, aż się łezka w oku zakręciła i zachciało mi się jechać z nimi do Oslo… ale nie… jadę na północ… w końcu umówiłam się z Rafałem, że mamy się spotkać w Tromsø…

Pożegnaliśmy się raz jeszcze, ekipa wsiadła do busa, pomachali mi z okien i udali się na południe… Machałam im również i zaczęło do mnie coraz bardziej docierać, jak bardzo sama zostałam, w tej dalekiej północnej Norwegii…

Nagle poczułam się bardzo samotnie… ale wtedy jeszcze nie wiedziałam najgorszego…

Taka mała dygresja na koniec, bo pewnie się zastanawiacie, że jeśli był to festiwal muzyki Psy Trans, to na pewno pełno tam było narkotyków i jakiejś innej masakry.

Otóż nie, było dość sporo, ale rzeczy pochodzenia naturalnego ;). Nie będę się tu rozpisywać o tym za bardzo, chętnie opowiem na żywo ;). Ale jeśli na przykład chciałeś mieć coś na podkolorowanie swych myśli i lepsze, albo raczej bardziej precyzyjne i ukierunkowane myślenie i postrzeganie świata, to bez problemowo, w max 10 minut mogłeś mieć wszystko, co było psycho działające na mózg. Oczywiście w ramach rozsądku.

Mi wystarczyły zielone fajki, ale jakbym chciała coś więcej, to za friko, po znajomości, mogłam mieć praktycznie wszystko…

Mnie to jakoś wcale nie ciągnęło, a i nie było spiny ze strony towarzyszy, jakoś naturalnie do tego podchodzili. Raz zapytali, no co Ty, to Ty nic nie chcesz?! Mówię, że spoko jest tak jak jest, nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia poza super ludźmi dookoła, doskonałą w każdym calu naturą, słońcem, muzyką i tą energią, którą było czuć w każdym milimetrze wyspy, popijając od czasu do czasu piwko, czy Jägermeister’a i popalając fajkę pokoju ;). Szanowali to :).

Martyna Opublikowane przez:

2 komentarze

  1. Jola
    10 marca 2016
    Reply

    Fajne przygody.! Cieszę się że spotykasz tak miłych ludzi, z którymi czerpiesz radość z życia.
    Nieraz wspominam ciągnące się godzinami obserwacje zachodzącego nad Bałtykiem słońca, ale cieszę się że pamiętasz, że robiłyśmy to razem :*)

    • Martyna
      12 marca 2016
      Reply

      Dzięki :)! Też się cieszę :).
      Ach te przecudne, polskie zachody Słońca <3!
      Pewnie, że pamiętam, że siedziałyśmy razem na zimnym piasku ;).
      Super wspomnienia Mamo :)! Oby więcej takich wspomnień :)!

Skomentuj Martyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *