ZDECYDOWANIE JUŻ JESIENNE ZORZE

Pod koniec tygodnia Erlend wrócił z pracy, więc znów przeniosłam się na chwilę w jego cztery kąty.

Niby przyjechałam autostopem i moim jedynym domem miał być namiot (no ewentualnie couchsurfing), a tu nie dość, że mam swój pokój, to mogę jeszcze wybierać, w którym domu chcę spać ;). Życie potrafi zaskakiwać ;).

W piątek wieczorem siedzieliśmy sobie w domu przy kawce (jakby inaczej ;)) i buchającym ciepłem kominku <3 i gadaliśmy o jakichś pierdołach, przeglądając Internety i oglądając telewizję (niezbyt wiele rozumiałam :P).

Z przyzwyczajenia wyjrzałam przez okno, a tam na niebie dzieją się rzeczy niesłychane! Czarne niebo, gwiazdy, księżyc, a całość wieńczy tańcząca, kolorowa ZORZA <3! Znów spełnia się moje marzenie, które to nawet nie sądziłam, że w ogóle się spełni podczas tej podróży i to jeszcze latem, a tu już drugi raz mam szansę podziwiać to wspaniałe przedstawienie :)! I jak tu nie kochać życia. Prawdziwa ze mnie szczęściara :)!

Szybko chwyciłam aparat, zarzuciłam coś na grzbiet, żeby nie przemarznąć na kość i pędem wybiegłam z domu, by upolować i podziwiać fantastyczną AURORĘ, która chyba przenigdy mi się nie znudzi <3! Nie wyobrażacie sobie jakże byłam (i nadal jestem) wdzięczna za to, że miałam okazję podziwiać to wspaniałe widowisko :)! Początkowo niebo było lekko zachmurzone, ale z wieloma dziurami, przez które prześwitywało czarne niebo upstrzone gwiazdami i zieloną mgiełką.

Najpierw za górami pokazała się cieniutka smuga zielonego światła, a później, dosłownie z sekundy na sekundę, ten leciutki strumień nagle zaczął rozlewać się coraz bardziej i bardziej, pokrywając mieniącą się zielenią całe niebo nad naszymi głowami. Niesamowite uczucie być świadkiem takiego zjawiska!

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przytrafi mi się dużo więcej okazji, by podziwiać tańczącą, kolorową zorzę w pełnej krasie, na dodatek ZIMĄ (!)…

A jutro poznam nowe miejsce, gdyż jedziemy na wycieczkę (i przy okazji na imprezę do znajomych), do Bodø :). Co prawda czekałam tam na prom płynący na Lofoty, żeby dostać się na Midnightsun Festival, ale oprócz przystani promowej i kilku graffiti przy głównej ulicy, nie widziałam nic więcej ;).

A podobno niedaleko Bodø jest piękna plaża. A przecież morza i plaż to ja nie odpuszczam! Oby tylko pogoda nam dopisała… Bo z tą, to nigdy nie wiadomo, zwłaszcza w Norwegii ;).

Martyna Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *